Scroll down the page to be able to turn on the translation.


czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział II

                    - Komputera z rąk od wczoraj nie wypuszczasz! Zamykaj, NATYCHMIAST! - wrzasnęła na mnie mama - Żeby całe dwa dni w internecie przesiedzieć! Jadłaś ty coś w ogóle?
- Dobrze, mamo, uspokój się już - powiedziałam i poszłam w stronę łazienki. Wzięłam prysznic, umyłam zęby, uczesałam się i poszłam do pokoju się ubrać. Ubrałam dżinsowe szorty i bluzkę z krótkim rękawem. Usiadłam na łóżku i zaczęłam czytać książkę, którą ostatnio wypożyczyłam. "Wolałabym czytać teraz jakieś fanfiction..." pomyślałam. Po przeczytaniu paru kartek przyszedł sms od Kathy "Umarłaś czy co, że się nie odzywasz?" napisała. Szybko odpisałam "Niee, po prostu poznałam kogoś i z nim sobie pogadałam".
Nie minęło nawet 5 minut a usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie zdążyłam się przywitać, a Kathy już wybuchła.
- Pogadałaś sobie z "NIM"? A więc to chłopak!
- Ćśśśśś, opowiem ci w pokoju - szepnęłam.
Weszłyśmy do mnie do pokoju. Zamknęłam drzwi i usiadłyśmy na łóżku.
- No, kto to ten "on"? - zapytała.
- Poznałam go na twitterze, jest boy belieberem. To po prostu znajomość internetowa...
- Tak, jasne - zaprzeczyła Kathy - wiesz jak on wygląda?
- Nie widziałam go, ale popytałam go trochę i teraz dość dużo o nim wiem...
- Jaki ma głos? - krzyknęła Kathy.
- Nie słyszałam go dokładnie bo ma słaby mikrofon. Taki dość męski, z chrypką...
- A wiesz jak on w ogóle ma na imię?
- Tak - powiedziałam cicho.
- No... to powiedz! - znów krzyknęła.
- Josh... - wydawało mi się, że na mojej twarzy pojawił się delikatny rumieniec, ale Kathy na szczęście go nie zauważyła.
- A co jeśli on jest jakimś pedofilem, w dodatku pięćdziesięcio-pięcio letnim?
- Przecież nie wie jak wyglądam.
- Oh, Evy... - Kathy wstała - weź torbę i chodź na zakupy, za słodko się zrobiło.
Wzięłam moją nową torbę z Justinem, która bardzo mi się podobała. Ubrałam moje ulubione, czerwone conversy i poszłyśmy.
                    W centrum było strasznie dużo ludzi. W sumie to rozumiałam to, bo były mega obniżki, na które sama chciałabym się załapać. Kathy pociągnęła mnie za rękę i ciągnęła w stronę H&M'u. Zauważyłam, że ludzie dziwnie patrzą na moją torbę. Nagle podbiegł do mnie jakiś chłopak.
- Haha, nie wiedziałem, że noszenie rzeczy z pedałami jest teraz modne, haha! - śmiał się ze mnie.
Podszedł kolejny, i również zaczął się śmiać. Po kilku minutach wokół mnie zebrała się całkiem duża grupa śmiejących się ze mnie ludzi, śmiejących się z Justina. Mimo, że na twitterze wydaje się być pewna siebie, w rzeczywistości taka nie jestem. Bardzo łatwo mnie zranić i doprowadzić do płaczu. Zakryłam twarz rękoma i pobiegłam przed siebie płacząc. Słyszałam za sobą, jak Kathy wrzeszczy do nich. "Widzicie do czego tacy kretyni jak wy doprowadzają?!".
Wbiegłam do pierwszej toalety i skuliłam się w rogu. Byłam pewna, że w toalecie nikogo nie ma, więc nie powstrzymywałam łez. Nagle usłyszałam, jak drzwi do toalety powoli się otwierają. Skuliłam się jeszcze bardziej.
- Evy? Jesteś tu? - usłyszałam znajomy głos Kathy.
Zauważyła mnie i ukucnęła przede mną.
- Słuchaj, nie przejmuj się nimi. Oni po prostu lubią dręczyć ludzi. Oni nie znają Justina tak dobrze, jak ty. Ty wiesz, że nie jest takim, za jakiego oni go uważają. Nie jest pedałem. Przecież obie wiemy, że jest miłym, pomocnym i kochającym chłopakiem - pocieszała mnie - Chodź, nie przejmuj się. Kupię ci coś ładnego, to od razu ci się humor poprawi.
Kathy wstała i wyciągnęła rękę w moją stronę.
- Bez ciebie nigdzie nie idę - powiedziała.
Chwyciłam ją za rękę, a ona pomogła mi wstać. Kathy zachowała się jak idealna przyjaciółka.
- Szybko popraw włosy, zmyj rozmazany makijaż i idziemy.
                    Wyszłyśmy z toalety. Nadal czułam na sobie spojrzenia ludzi, ale już się nimi tak nie przejmowałam. Weszłyśmy do H&M'u. Kathy kazała mi wejść do przymierzalni i czekać, aż przyjdzie. Czekałam z 15 minut, co chwilkę wyglądając zza zasłony, by sprawdzić, czy idzie. W końcu gdzieś pomiędzy wieszakami dostrzegłam czerwony jak krew mig kudełków Kathy. Szybko schowałam głowę i usiadłam na stołku w przymierzalni.
- Zamknij oczy! - krzyknęła zza zasłony - "Tadaa!"
Otworzyłam oczy. Kathy trzymała w ręce piękną, dziewczęcą szyfonową sukienkę.
- Łał, gdzie ją znalazłaś? Jest śliczna! - od razu się rozweseliłam.
- Powinnam dostać medal 'Mistrzyni Shoppingu' - powiedziała Kathy i przybrała dziwną, ale śmieszną pozę.
Zaśmiałam się. Uśmiech zniknął jednak z mojej twarzy, gdy spojrzałam na metkę.
- Kathy, ta sukienka jest za droga! Nie stać mnie na nią!
- To nic. Przymierzaj.
Przymierzyłam sukienkę. Leżała idealnie. Była leciutka jak piórko, a ja uwielbiam takie sukienki.
- Idealna na koncert Justina, co?
- Taak, jest... zaraz! Skąd wiesz, że jadę na ten koncert?
- Bo to ja namówiłam twoich rodziców by kupili bilety. Jadę tam z tobą. - Kathy zawiesiła na palcu dwie wejściówki na koncert i zaczęła nimi kręcić.
- Boże, Kathy jesteś najukochańsza pod słońcem! - krzyknęłam i rzuciłam się przyjaciółce na szyję.
- Nie ma za co, w końcu jesteśmy przyjaciółkami - uścisnęła mnie.
W drodze do kasy Kathy zauważyła opaskę ze sztucznymi kwiatkami i postanowiła dołożyć ją do prezentu
                    Wróciłam do domu bardzo wesoła. Weszłam do salonu, bo postanowiłam pochwalić się mamie sukienką.
- Idealna na koncert - powiedziała mama i uśmiechnęła się.
- Wiem, dlatego Kathy mi ją wybrała - uśmiechnęłam się - na koncert Justina.
- Teraz na pewno zostaniesz cą całą One Guess Lovely Girl.
- One Less Lonely Girl, mamo - poprawiłam mamę i ją przytuliłam.

3 komentarze:

magical soul pisze...

Czekam na kolejny rozdział : )

Unknown pisze...

świetne jest jak na razie : )
na prawdę mi się podoba. będę czytać dalej : *

Paxiv pisze...

fajny! czekam na next ♡